Profil użytkownika nula
aktorstwo colina farella mnie zaskoczyło- nie spodziewałam się po nim aż tak dobrego występu. cała historia opowiedziana bez przesadnej ckliwości i wciągająco. sceny na pustyni mistrzowskie jak dla mnie, jednym słowem, polecam.
zawiodłam się śmiertelnie
historia z niespełnionym potencjałem i o niespełnionym potencjale.
nie porwał mnie.
ciężki film, jeżeli się go odniesie do rzeczywistości. aktorstwo mistrzowskie.
jeden punkt za kilka dobrych scen,jednak można je zliczyć na palcach jednej dłoni.
jednak jon voight potrafi, a przynajmniej potrafił grać. świetna rola hoffmana jak dla mnie.
dla mnie trochę nijaki i nudny. dicaprio ratuje całość, ale i tak nie da się tego przyrównać np do 'całkowitego zaćmienia', chociaż z pozoru mogłoby się tak wydawać.
The Social Network (nevamarja)
Sala samobójców - dla emo-nastolastków i ich zagubionych rodziców (michuk)
bez szału. justin mnie zadziwia aktorsko. a sama historia mogłaby być lepiej opowiedziana.
przewidywalny,ale inspirujący.
przez cały film miałam poważne wątpliwości, czy w ogóle powinien być zrealizowany. dałabym 4, ale w dowód uznania dla meryl streep, zdecydowałam się dodać jeszcze jeden punkt. film przewidywalny, aż do bólu i po prostu nudny. wszystko, co było do pokazania, zostało pokazane w trailerze. jedynym zaskoczeniem była decyzja ojca flynna.
ralph fiennes i ben kingsley odwalili kawał dobrej roboty.
naprawdę mi się podobał. chociażby za brak słodkiego zakończenia.
film o samotności, która odzywa się w momencie najbardziej krytycznym-w obliczu śmierci.
bardzo przyjemny w odbiorze. jakby ktoś mi opowiedział tą fabułę i powiedział,że chce zrobić film, prawdopodobnie stwierdziłabym, że wyjdzie z tego straszna nuda. bo w zasadzie o czym tu mówić? a jednak.
piękny wizualnie,zachwycały mnie zwolnienia, zbliżenia, światło, kolor- jednym słowem wszystko,co wizualne. ubolewałam nad wyborem Ralpha Finnesa do roli, ale cóż, zagrał dobrze(chyba nikogo nie interesuje fakt,iż brzydzę się jego twarzy,więc tych akurat zbliżeń nie mogłam przeżyć). liv tyler urodziła się elfem i nawet mi się podobała jako Tatiana. ma w sobie takie tragiczne piękno. muzyka-cud. jednak zakończenie, jak dla mnie kuleje i scena ostatecznego wyznania miłości. była zbyt hardkorowa.
WORSE THAN BAD HORROR CLUB- Wyznania Zakupocholiczki (queerdelys)